Przygoda taneczna rozpoczęła się
w czwartej klasie, kiedy naszą wychowawczynią została nauczycielka muzyki.
Prowadziła kółko taneczne, na które zapisałyśmy się razem z kilkoma koleżankami
z klasy. Na początku nie było łatwo, bo byłyśmy nowe i praktycznie nie znałyśmy
nikogo poza sobą. Były tam tylko starsze dziewczyny i my. Na pierwszym kółku
pokazały nam układy taneczne. Przeraziłyśmy się! Te ruchy, ten styl… Nie
wierzyłyśmy, że kiedykolwiek będziemy mogły tak tańczyć. Po dwóch tygodniach
obijania się, zabrałyśmy się do pracy. Starsze koleżanki zaczęły nas uczyć
poszczególnych kroków. Nie szło nam ani dobrze, ani źle. Jednak po powtarzaniu
w kółko i w kółko jakoś to opanowałyśmy. Początkowy taniec nie był aż taki
straszny jak się okazało.
Po całym półroczu pracy, grupa najmłodszych
(w którą wtedy wliczałyśmy się też my) wystąpiła ze swoim tańcem na Talentynkach Szóstki. Był to nasz
pierwszy występ publiczny!
W piątej klasie nie byłyśmy już
początkującymi. W jakimś stopniu opanowałyśmy niektóre kroki i mogłyśmy uczyć
czwarte klasy, jednak nie byłyśmy najstarsze. Były jeszcze szóstoklasistki. Musiałyśmy
się ich słuchać, ale nie przeszkadzało nam to!
W piątej klasie uczyłyśmy innych „starego
tańca”, ale też poznawałyśmy nowy. Coraz lepiej tańczyłyśmy. Inni nie byli nam
już tacy obcy jak w czwartej klasie. Rozumiałyśmy wszystkich młodszych, bo w
końcu same to przeżywałyśmy.
W drugim półroczu nadarzyła się
okazja do kolejnego występu. Jedna z inowrocławskich szkół ogłosiła konkurs
taneczny, w którym brały udział wszystkie grupy z różnych szkół podstawowych.
Te starsze i te młodsze. Nie ukrywamy, że byłyśmy bardzo podekscytowane. Miałyśmy
dwa miesiące na opanowanie tańca oraz nauczenie innych. Oprócz tego
wymyślałyśmy strój. Składał się on z: czarnych spodni z opuszczonym krokiem, czarnej
bluzki, białej
koszuli, błyszczących
kabaretek i krawatów.
We włosach miałyśmy brokat, ale
ile! Prawie cała głowa nam się błyszczała. Weszłyśmy na scenę i w końcu
mogłyśmy zaprezentować to, nad czym pracowałyśmy przez kilka miesięcy. Po
zatańczeniu byłyśmy dumne. Usiadłyśmy na widowni i oglądałyśmy dalej. Niestety nie
zajęłyśmy żadnego miejsca, ale nie miało to dla nas znaczenia. Zatańczyłyśmy
najlepiej jak umiałyśmy!
W szóstej klasie jesteśmy już
najstarszą grupą i najwięcej umiejącą. Możemy dawać rady i wskazówki, a także podnosić na duchu J. Teraz to my jesteśmy za
wszystko odpowiedzialne. W tym roku grupa, która zgłosiła się na tańce liczyła
ponad dwadzieścia osób! Byłyśmy przerażone, z resztą nie tylko my, bo nie
wiedziałyśmy jak w tak licznej grupie pracować. Jednak z czasem jakoś się to ułożyło.
Oprócz grupy dziewczyn dołączyli do nas chłopcy, którzy tańczą breakdance’a. W końcu wiemy, że czeka nas następny konkurs
taneczny, więc wolimy być tym razem przygotowani jak najlepiej. Mamy już remix,
układ, a teraz tylko czekać na konkurs :D.
Zuzia i Ania :)
Obóz w Gozdawie
W wakacje, po czwartej klasie pojechałam na obóz taneczny do Gozdawy. Był to obóz organizowany przez klub Rondo. Szczerze mówiąc na początku bałam się jechać, bo nikogo nie znałam oraz nigdy nawet tam nie byłam. Dlaczego pojechałam? Między innymi dlatego, że od roku tańczyłam już na obozie tanecznym i chciałam coś w tym kierunku dalej zrobić.
Kiedy w końcu nadszedł dzień wyjazdu byłam podekscytowana, bo to był mój pierwszy obóz, ciekawa tego czego się tam nauczę oraz zdenerwowana, ponieważ nie wiedziałam z jakim poziomem mam się zmierzyć. W tańcu nie byłam na wysokim, ani nawet na średnim poziomie. Bliżej podstawowego.
Czekając na autobus rozglądałam się, szukając znajomych twarzy. Znalazłam jedną. Była to moja koleżanka z byłej klasy. Ucieszyłam się, bo miałam z kim być w pokoju. Nie bałam się tak bardzo jak wcześniej. Usiadłam razem z Roksaną i pojechaliśmy do Gozdawy. Wcześniej wszyscy zostali przydzieleni do grup. Trafiłam do najmłodszych, ale wcale nie było mi z tym źle. Na pierwszy rzut oka, moja grupa wydawała się naprawdę sympatyczna.
Po dojechaniu na miejsce wszyscy zaczęli zajmować pokoje. Ja trafiłam do pokoju z najmłodszymi. Nie miałam pretensji, że akurat tam mnie umieszczono, ale chciałam być z kimś w moim wieku. Kierowniczka obozu przeniosła mnie do pokoju, w którym była Roksana i jej dwie koleżanki, Iga i Ola. Od razu się z nimi zaprzyjaźniłam. Nie zdążyłyśmy się rozpakować, bo miałyśmy schodzić na obiad.
W naszym popołudniowym planie dnia mieliśmy wpisane zajęcia z dancehallu i hip-hopu lub tańca towarzyskiego. W zależności, kto zapisał się na jakie zajęcia. Ja postanowiłam narazie nie zaczynać tańca towarzyskiego, więc postanowiłam uczyć się dancehallu i hip-hopu. Okazało się, że nauczycielką tych tańców jest moja obozowa opiekunka. Każda grupa miała swojego opiekuna. Każde zajęcia trwały po dwie i pół godziny! Dziwiłam się, że tak długo, ale z drugiej strony wiedziałam, że na pewno będę coś przynajmniej umiała. Zajęcia taneczne odbywały się również rano. W tej porze nikt nie wybierał sobie zajęć. Czas był podzielony. Pół godziny rozgrzewki, godzina tańca towarzyskiego i godzina dancehallu i hip-hopu. Nie tańczyłam wcześniej żadnego towarzyskiego tańca, ale pomyślałam, że może to teraz właśnie ma się zmienić :). Kroki były łatwe, bo uczyliśmy się podstaw. Nie będę kłamać. Nie szło mi to najlepiej. Lepiej czułam się w innych klimatach.
Poza zajęciami tanecznymi mieliśmy również inne atrakcje takie jak: jazda konna, przejazd bryczką, western city. Mieliśmy do dyspozycji wielofunkcyjne boiska oraz basen. Codziennie odbywały się dyskoteki w naszym ośrodku. Nasi opiekunowie planowali też inne rozrywki np. podchody. Nie mieliśmy chwili żeby odetchnąć. Ciągle się coś działo! Jednak na tym się nie skończyło!
Dwa dni przed końcem obozu zawitał do nas pewien gość. Były ta choreografka z telewizyjnego programu You can dance. Po prostu tańcz. Nie wiedziałam jak zareagować, ponieważ na co dzień nie widuje się takich osób. Pani okazała się być bardzo miłą osobą. Bardzo fajnie mi się z nią pracowało. Nauczyła nas kilku układów. Mimo, że tak świetnie nam się tańczyło, po zajęciach byliśmy wyczerpani. Ale warto było! Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Niestety to był jeden z tych ostatnich dni.
Tak jak na każdym obozie w przedostatni dzień obozu odbył się chrzest. Mimo, że to był mój pierwszy raz nie płakałam, ani nie szarpałam kiedy zaprowadzali nas przed salę gimnastyczną, na której miał odbyć się chrzest. Bałam się tak jak każdy, ale byłam też podekscytowana. Na szczęście nie byłam pierwsza, ale słyszałam krzyki jakie dobiegały stamtąd. Wtedy naprawdę byłam przestraszona. Kiedy nadszedł czas na mnie założono mi opaskę na oczy. Była brudna i mokra. Jeden z opiekunów wprowadził mnie do sali, ale nie wiedziałam kto, bo nic nie widziałam. Z tego co się zorientowałam na początku musiałam zanurzyć głowę w wodzie, a potem moja twarz została obsypana mąką. Następnie musiałam krzyknąć tak głośno, żeby słyszeli to Ci, którzy jeszcze nie weszli. Już wiedziałam, że nie mam się czego bać. Potem musiałam przejść po szyszkach na kolanach. Kolejnym punktem chrztu było oblanie głowy keczupem. Dokładniej to włosów. Fuj! Cała się w nim kleiłam! Później musiałam otworzyć szeroko buzię i nakarmiono mnie jakąś dziwną mieszanką z resztek z obiadu. Od razu po nałożeniu mi jej na język wyplułam ją! To był już koniec, więc ściągnięto mi opaskę i zobaczyłam tych, którzy już są po chrzcie, a także tych, którzy dopiero wchodzą na salę. Byłam zadowolona z siebie :). Kiedy już wszyscy byli po chrzcie, opiekunowie rozdali pamiątkowe dyplomy, na których były napisane również nowe imiona. Takie jakby plemienne. Mnie mianowano Przytulankowym czyścioszkiem. Po krótkich przemyśleniach doszłam do wniosku, że pasuje do mnie to imię. Trudno było domyć się po chrzcie, oj trudno!
Najgorzej trzeba było się pożegnać :(. Urządziliśmy pożegnalne ognisko, na którym każdy pokój musiał zaprezentować wymyślony przez siebie taniec. Naszemu pokojowi nie wyszło to najlepiej. Miałyśmy przygotowany taniec, ale nie można było puścić naszej muzyki. Mimo to jakoś sobie poradziłyśmy. Na pamiątkę dostaliśmy bluzki z napisem Studio tańca Adama Borzęckiego. Poza tym wręczano również dyplomy za najczystszy pokój i za konkurs plastyczny Najpiękniejszy dzień w Gozdawie. Nasz pokój był zawsze szóstkowy co do czystości, więc dostałyśmy pierwsze miejsce :). Oprócz tego wygrałam konkurs plastyczny! Bardzo się cieszyłam z tych sukcesów, ponieważ to był mój pierwszy obóz. Po tym zwariowanym wieczorze wszyscy zmęczenie poszli do łóżek, aby wyspać się przed wyjazdem.
Nie wiedzieć czemu wszyscy płakali, kiedy byliśmy w drodze powrotnej. Szczerze mówiąc mi też poleciało kilka łez, ale sama nie byłam pewna dlaczego. Może przyzwyczaiłam się do ludzi, których już pewnie nie zobaczę? Może tak, może nie. Ważne było dla mnie, że w końcu zobaczę swoją rodziną, z która byłam pierwszy raz rozłączona.
Ten obóz dał mi wiele. Czułam się lepiej w tańcu, a także mogłam pokazać swoje układy na szkolnym kółku. Byłam pewniejsza swoich umiejętności. Poza tańcem stałam się odpowiedzialniejsza, bo byłam pierwszy raz poza domem. Przecież bez siostry, bez babci i dziadka nigdy nie byłam. Myślałam, że sobie nie poradzę, a jednak! Następnym razem wezmę ze sobą siostrę, ponieważ chcę dzielić z nią te chwile, które przeżyłam na obozie.
Zuzia
Tak jak każdy zespół taneczny, na każdy występ mamy stroje. To chyba moja ulubiona część dotycząca występów. Najlepsze jest właśnie to strojenie. Kiedy w zeszłym roku byłyśmy na konkursie tanecznym było tyle wymyślnych stroi. My też miałyśmy własny strój :).
Skoro tańczyłyśmy do piosenki Michaela Jacksona, musiałyśmy się do niego upodobnić. Mimo, że wtedy nie wygrałyśmy, to nie poddamy się! Mamy już nowy strój i muzykę :). Będzie super!
Ania
To z pewnością wasza najbardziej rozbudowana zakładka. Macie już zdjęcia, refleksje, ale trochę gorzej z dowodami. Może nagracie filmik jak tańczycie?
OdpowiedzUsuńUlka :-)
Filmik już jest, ale czy wstawię? Nie wiem :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny! Świetna zakładka. Ciekawie to opisujecie, ale cięgle nie wiedzę filmiku jak tańczycie! Mam nadzieję, że wkrótce się pojawi. ;)
OdpowiedzUsuńMam jeszcze małą uwagę, do wyglądu. Wydaje mi się, że nie pasuje do waszej pasji. ;)
Pozdrawiam Kinga